Forum Nieprzyzwoite Literatki Strona Główna
 Strona glówna  •  FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy  •  Galerie  •  Rejestracja  •   Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj 
Labirynt snów [M] 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieprzyzwoite Literatki Strona Główna -> FanFiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor
Wiadomość
Klawa
Moderator



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z czarnej luksusowej trumienki

PostWysłany: Wto 1:27, 29 Sty 2008  

Autor: Ja
Beta: Seira (?)
Długość: Miniaturka
Ostrzeżenia: Delikatnie podkreślony slash
Notka Autora: Tekst pojedynkowy. Dedykowałam go wtedy przeciwniczce, czyli Mojwie i ta dedykacja zostaje.
Chciałam go wtedy dedykować także Al, ale stwierdziłam że byłoby wtedy zbyt oczywiste, który tekst pisałam ja, tak więc dedykuje teraz. Bo naprawde uwielbiam nasze rozmowy nocne czy nie :*



Labirynt snów


"Dalej, tu nie ma nic
Dalej, ściana bez drzwi
To martwy punkt
My żywi w nim
Labirynt pragnie
Naszej krwi"*


Pomieszczenie było białe i wręcz nieznośnie czyste. Sterylność tego miejsca przywodziła Harry'emu na myśl coś złego, ale nie pamiętał co. Nie pamiętał niczego sprzed szpitala. Tylko czasami miał przebłyski: jakaś ruda czupryna, burza brązowych loków, ciepłe spojrzenie. Czuł wtedy, że przeoczył coś ważnego.
Lekarze mówili, że zanik pamięci nastąpił po silnym uderzeniu w głowę, choć Harry miał wrażenie, że czegoś mu nie mówią. Kiedyś słyszał jak szeptali, że oszalał. Na samo to wspomnienie wykrzywił wargi w ponurym grymasie. Zapatrzył się na pęknięcie w ścianie. Czasami w snach słyszał przerażone krzyki i stłumione szlochy. Widział zamazane postacie i okrutne spojrzenia czerwonych oczu. Kiedy się budził, przez chwilę rozglądał się ze strachem wokoło. Dopóki nie upewnił się, że jest w szpitalu, bezpieczny, a to tylko zły sen. Czasem śnił mu się urywki rozmowy. On sam stał przy kominku, na stoliku było czerwone wino. Nie widział twarzy drugiego chłopaka, tylko papieros, trzymany w szczupłych palcach.
– Zapomnijmy – odzywał się we śnie.
– Tak. Tak będzie najlepiej – padała odpowiedź. – Po prostu zacznijmy od nowa. Jeszcze raz.
Rano nie mógł się opędzić od wrażenia, że to nie jest zwykły sen. Że to kiedyś, dawno temu, zdarzyło się naprawdę.
Spojrzał na małego pajączka, wędrującego w górę po ścianie. Przeszedł go dreszcz.

Może faktycznie był szalony...

"Wyjście jest jedno
Tysiąc wejść
Teraz to wiesz
By nikt nie wyszedł
Każdy wszedł
Tam po własną śmierć
Wyjście jest jedno
Tysiąc wejść
Teraz to wiesz
By już nie wrócił
Ten kto wszedł
Koniec marny jest"*


Do pokoju nieśmiało wsunęła się pielęgniarka, trzymająca w ręce tacę. Harry'emu wydawało się, że wcześniej jej tu nie widział. Musiała być nowa.
– Pora na śniadanie. – Dziewczyna postawiła tacę na stoliku przy łóżku. Chłopak rzucił jej obojętne spojrzenie i zatopił się we własnych myślach. Tak było codziennie. Ktoś przynosił mu jedzenie, stawiał na stoliku i wychodził. Oczywiście na początku pielęgniarki próbowały nawiązać z nim kontakt, ale w końcu przestały, zostawiając to bardziej wykwalifikowanym osobom. Harry przesunął wzrokiem po tacy. Owsianka, jakiś sok i jabłko. Nic nadzwyczajnego, jak zwykle zresztą. Owsianka podana była w plastikowej, czerwonej misce, a sok w kubku z tego samego tworzywa. Harry'emu, nie pierwszy zresztą raz, zaświtała w głowie myśl, że on już nie ma po co żyć. Patrzył przy tym z ogniem w oczach, na kubek. Ten, kto by teraz na niego spojrzał, stwierdziłby, że tak samo patrzył Voldemort, gdy czegoś bardzo chciał. Po chwili bezruchu, chłopak podniósł naczynie do ust i wypił całą zawartość, po czym położył je na ziemi. Przyglądając mu się z natężeniem, założył na nogi kapcie i nadepnął na niego. Naczynie pod naporem stopy, pękło na kilka większych kawałków. Potter podniósł jeden z nich i usiadł na łóżku, podciągając rękaw piżamy. Obrócił kawałek plastiku tak, żeby najostrzejszy koniec był skierowany w stronę jego ręki i przycisnął go mocno do prawie białej skóry. Przeciągnął, cały czas wbijając plastik w skórę, dopóki nie zaczęła spływać krew...
Kiedy się obudził, pokój spowijała ciemność, a w rogu siedziała jakaś postać.
– Co się... – zaczął Harry.
– Czemu próbowałeś się zabić? – przerwała mu dziewczyna.
– Czemu...
– Tylko nadciąłeś żyłę i Sara cię od razu znalazła. Przyszła po tacę w momencie, kiedy zemdlałeś i od razu wszczęła alarm.
– Czemu tu siedzisz?
– Miałam dopilnować, żebyś zjadł kiedy wstaniesz. I od razu zabrać talerz.
– Aha – skwitował beznamiętnie i obrócił się na bok, patrząc na zabandażowany nadgarstek.
– Nie zjesz? – pytanie zawisło w powietrzu.
– Może później – odpowiedział po dłuższej chwili. Wzrok skierował na przeciwległą ścianę i zamilkł. Żałował, że go uratowali. Nie wiedział nic o swojej przeszłości. Do tego miał wrażenie, że wszyscy wokoło wiedzą więcej niż mu mówią. Nie chciał takiej egzystencji... Spojrzał na nadgarstek. Z drugiej strony... Jakim tchórzem musiał być, żeby zrobić coś takiego? Harry czuł się rozdarty i zrobił coś, co w tym przypadku było najlepszym wyjściem. Zasnął. Spokojnym, bezsennym snem...

"Dalej, nie można już
Dalej, kolejny mur
Nie wraca nikt
Lecz przyjdą znów
Zdobywcy marzeń
Ściętych głów"*


Draco Malfoy zamaszystym krokiem wszedł do pokoju Pottera. Rzucił okiem na śpiącą postać i westchnął, podchodząc do łóżka. Pomyśleć, że jeszcze, dwa lata temu skakaliby sobie do gardeł. Minął zaledwie rok, odkąd zawiesili broń, pół roku odkąd zwykłe zawieszenie broni zamieniło się w chwiejną przyjaźń, pięć miesięcy - od kiedy przyjaźń zmieniła się w coś więcej. I cztery miesiące, podczas których Harry leży w szpitalu.
– Pora wstawać – powiedział, lekko potrząsając ręką bruneta. Zielone oczy spojrzały na niego z dezorientacją, powoli zmieniającą się w poczucie winy. Harry odruchowo przycisnął nadgarstek do klatki piersiowej i spuścił wzrok. Teraz się tego wstydził.
– Hej – wychrypiał zaspanym głosem. Poczuł delikatny dotyk na policzku.
– Jak się spało? – Draco uśmiechnął się promiennie. Kiedy ten blondyn przychodził, Harry'emu wydawało się, że wszystko się ułoży. Nie pamiętał go, choć podobno go znał, ale czuł się przy nim dobrze.
Przez resztę dnia w pokoju rozbrzmiewał śmiech, jak zawsze, gdy przychodził Malfoy. Był jedyną osobą, przy której Potter się otwierał.
Tego dnia, gdy blondyn wyszedł, Harry obiecał sobie jedno.
Kiedyś w labiryncie snów, odnajdzie wspomnienia. Teraz pozostawało czekać i być cierpliwym.
Kiedyś...



* Ira - Labirynt


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Klawa dnia Wto 1:29, 29 Sty 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Al
Administrator



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:44, 03 Lut 2008  

Ten tekst zaskoczył mnie. Jest ciepły, ale nie puchaty. Mówi o prawdziwej miłości - takiej dla której nawet pamięć wspólnie spędzonych chwil nie jest wazna, akiej która trwa mimo wszystko. Miłości która daje mam uczucie, że w zimnym, obcym świecie jest ktoś dla nas ważny, który będzie przy nas nawet gdy cały świat się zawali.
Nie jestem pewna czy tekst jest czy nie jest kanoniczny ale... sądzę że tu nawet kanon nie jest potrzebny. Bo nawet gdyby to opowiadanie nie było by o Draco i Harrym i tak było by piękne.


Al


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieprzyzwoite Literatki Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1
   
 
Opcje 
Zezwolenia Opcje
Kto jest na Forum Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Kto jest na Forum
 
Jumpbox
Kto jest na Forum
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Theme FrayCan created by spleen & Download
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin