Forum Nieprzyzwoite Literatki Strona Główna
 Strona glówna  •  FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy  •  Galerie  •  Rejestracja  •   Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj 
Podróż 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieprzyzwoite Literatki Strona Główna -> Własne Prozatorium
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor
Wiadomość
Al
Administrator



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 0:38, 29 Sty 2008  

Autor:Al
Beta: Amaya :-*
Ostrzeżenia:
tekst mimo wszystko nie dla dzieci. choc dzieciom najmniej by on zaszkodził - po prostu by go nie zrozumiały Wink
twór ten jest dziwny - ale pisany był w ten sposób specjalnie Wink
Dedykacje: tekst dedykowany był Seirze (miała wtedy urodzinki) i Klawie (za wspólnie spędzone noce... na gg oczywiście)


-----------------------------------------------------


Jeszcze rok, wiesz?
Och, właściwie już niecały rok. Tylko trzysta sześćdziesiąt trzy dni. Osiem tysięcy sześćset cztery godziny. Brzmi odlegle. Ale nie warto patrzeć na to w ten sposób; przecież połowę tego czasu prześpię. Hm... Zostaje jeszcze ta druga połowa. Ale bądźmy optymistami, rok to wcale nie tak długo. Muszę się przygotować. Kocham Polskę, ale to nie kraj dla mnie. Nie mój klimat.

Pół roku
Szybko zeszło, prawda? "A ja całkowicie niegotowy";. Skąd pochodzi to wyrażenie? Film, książka? Gubię się w tych cytatach. Na razie niech będzie, że to moje powiedzenie. Że je wymyśliłem. Mogłem, prawda? Co muszę jeszcze przygotować? Michał mówił kiedyś coś zabawnego: jak jedziesz do Francji, włóż do kieszeni prezerwatywę, do USA wizę, do Japonii forsę, a do Polski - maczetę. Maczety nie potrzebuję, przecież stąd znikam. Mam zresztą własną, prywatną. Ech, dlaczego ja nie jadę do jakiegoś normalnego miejsca? Monika, co ty brałaś ze sobą?
Garść wspomnień, w ręku poniosę, garść wspomnień zmieszanych z sadzą... Boże, to ty to śpiewałaś, prawda? To jakaś parodia, jakiejś piosenki, którą z pewnością usłyszałaś przez jakąś chwilę w jakimś radiu. Jakaś. Jakiś. Jakieś. Jestem pijany. Szczęściem.
Napisz do mnie. Zadzwoń.

3 miesiące
Czas jest rzeką. JA jestem rzeką. Wszystko jest rzeką, wszystko płynie, wszystko... Pieprzę wszystko, wszystkich i rzekę, i tą cholerną jogę też. Po co mi to? Pragnę Ciebie. Twojego uśmiechu, twoich słów, twoich marzeń, Ciebie.
Dlaczego ode mnie uciekłaś? Kochałem Cię.
Byłem zbyt zachłanny? Zbyt radosny? Ojciec... On nawet nie wie jak za tobą tęsknię. Dla niego wciąż jestem dzieckiem. A dzieci się nie zakochują.
Za te trzy miesiące zobaczymy się. Pocałujesz mnie? Zastanawiam się, jakie są teraz w dotyku twoje włosy. Równie miękkie jak kiedyś? Dlaczego tak nagle... Mogłaś coś powiedzieć. Pojechałbym z tobą na koniec świata. Ale ty musiałaś być jak zawsze samodzielna.
Kocham cię. Nie mimo tego. Dlatego.

2 miesiące
Byłem dziś w sklepie alpinistycznym. Ale mają wybór! Niewiele brakowało, a kupiłbym trapery. Mogłem je właściwie kupić. Ty nosiłaś takie, tylko że pocięte i z namalowanymi kwiatkami. I do tego zielone skarpetki. I warkocze.
Kocham Cię. Zawsze kochałem. Namiętnie.
A ty nie piszesz, nie dzwonisz. Okrutną jesteś bestyjką.
Ach, z pewnością nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaki jestem szczęśliwy. Już niedługo opuszczę ten padół łez, zwany Polską i ruszę na podbój świata.
Pamiętasz naszą ostatnią noc? Wiesz, nikt nie miał takich ust jak ty, nigdy. Ani tak nie krzyczał.
Uwielbiam swoje imię na twoich wargach.

miesiąc
Blisko, bliżej...
Jaro spytał się, czy gdzieś wyjeżdżam. Bo podobno niespokojny jestem. Jak ci, co się do Anglii wybierają na truskawki i już nie wracają. Słodka, kochana Monik. Oczywiście, że wyjeżdżam. Tam, gdzie ty. Jak zawsze.
Wiza, wiza... Chyba tam nie trzeba jej mieć. A bilet? Boże, co ja gadam. Jeszcze czas. Miesiąc. Cały miesiąc.
Jestem już gotowy. Nie mogę usiedzieć na miejscu.
Czy będziesz na mnie czekać, na tamtym peronie, Monik?

2 tygodnie...
Zastanawiam się jak wygląda granica. Nigdy właściwie nie wyjeżdżałem, więc... No tak, przekraczaliśmy Słowacką, ale to nie to samo, prawda? Tak naprawdę wciąż byłem tutaj.
Jestem szczęśliwy. Że my, że ty, że ja, że już za niedługo. Szczęśliwy. Oczekiwanie rozdziera mnie na kawałki. Nie potrafię spokojnie siedzieć. Krążę po pokoju, wsłuchując się w jasne światło księżyca.
Czy tam, ten księżyc, wygląda tak samo?

Tydzień
Szczęście.
Radość.
Czuję się jak pijany. Tęsknię. Mam na Ciebie ochotę. NA twoje dłonie. Mmm...
Za kilka dni się spotkamy. Znów dotkniesz mnie w ten niesamowity sposób, a ja wyszeptam jak bardzo, jak mocno, jak kocham.

Dwa dni.
Dwie doby. Jestem już gotowy. Wziąłem wszystko.
Nie zapomnij po mnie wyjść.
To będzie zaledwie kilka kroków, choć wiem, że tam pada i ziemia rozpływa się pod nogami. Choć wiem, że możesz zabrudzić sobie swoją białą sukienkę i zmoczyć włosy.
Zawsze pięknie wyglądałaś w bieli, ale to taki niepraktyczny kolor.
Nie wyjdziesz po mnie, prawda?
Ale nie martw się, przyjdę sam, choćbym miał się czołgać.


Dzień...
To jutro. Szybko minął ten czas, naprawdę. Sprawdzam czy wszystko wziąłem. Mam nawet zapałki, a w kieszeni zaplątał się jakiś tandetny, jarmarczny kwiatek.
Zastanawiam się czy może powinienem ci coś kupić?
Nie, zbiorę Ci po drodze bukiet polnych kwiatów. Wiem, że wolisz te zielska od...
Ach, i róże. Lubisz róże, prawda?
Czy wciąż kochasz to, co kiedyś? Czy wciąż kochasz kwiaty, śpiew ptaków i mnie? Czy wciąż kochasz?

3 godziny
Niewiele brakowało, a bym zapomniał.
Zdjęcia, nasze zdjęcia.
Pamiętasz, jak je robiłem, prawda?
Ach to kobiece niezdecydowanie. Mówiłaś wtedy "nie". Ale podobało ci się.
Zdjęcia. Nasze zdjęcia.
Teraz żałuję, że nie wzięłaś sobie żadnego na pamiątkę. Wtedy pamiętałabyś o mnie.
Myślałaś, że je spaliłem? Tak chciałem to zrobić, bo gdyby ktoś dostał je w swoje ręce...
Nie chciałem, by ktokolwiek widział Cię tak piękną, jak ja cię widziałem -młodą, niewinną, nagą.
Och, bywałem zazdrosny. To naturalne, nieprawdaż?

Godzina.
Jeszcze chwila. Krótka chwila. Tak szybko to wszystko... Posprzątałem pokój. Naszykowałem ubranie. Zastanawiałem się co założyć, ale postanowiłem, że lepiej ubrać się tak normalnie. NA miejscu przebiorą mnie w garnitur i sztywną białą koszulę, więc po co mam się męczyć?
Och, dla ciebie?
Może i masz rację Monik....

----------------------------------------------------------------

- Wychodzisz?
- Tak, tato.
40 minut. Wiesz co się stanie, prawda?
Oddalające się kroki.
- Poczekaj, za dwa dni masz urodziny, chciałem się spytać, czy jest coś co pragnąłbyś dostać? - niepewny uśmiech.
- Nie... Nic szczególnego - biała dłoń przeczesuje włosy - Chociaż, wiesz to trochę dziwne, ale... Chciałbym różę. Taką czarną, jakie sprzedaje ta kobieta na rogu Królewskiej.
38 minut. Czujesz to? Jestem taki radosny....
- Bądźże poważny - mężczyzna mruga porozumiewawczo - Motor?
Wzruszenie ramionami.
- Te róże są naprawdę ładne. - Śmiech.
37 minut. Blisko.
Ręka na ramieniu. Nie, nie dotykaj, nie ruszaj. To moje!
- A po co Ci...?
- Ach, Mati chciał pożyczyć. Nie wiem po co mu... Holować coś chciał. -śmiech. - Muszę iść, spieszę się trochę.
35 minut. Nie zdążę? Zdążę? Och, Boże, przecież to nie pociąg, nie spóźnię się.
- Kocham Cię tato.
- Hmm? Ja Ciebie też. Wstąpisz po drodze do...
- Moniki? Tak, oczywiście.

22 minuty. Zdążę? Poczekasz na mnie?
- Tamto drzewo, wiesz... Nie sądzisz, że trzeba by je ściąć?
- Ale przecież nie dziś.
Jest smutny. Zastanawia się. Nie słyszy mnie?
- Nie, lepiej nie ścinać. - zmienia zdanie - Twoja siostra wybrała to miejsce.
Tak, tam chciałaś... Och, śliczne miejsce Monik. Ale czy zastanawiałaś się co tamte korzenie zrobią z twoimi kwiatami? Pomagałem je sadzić. Teraz wyschły. On wypił wszystko.
- Masz rację... Ale ja... Muszę już...
- Idź, idź....



Jest takie miejsce
Dąb rośnie ponury.

Jest takie miejsce
- na gałęzi sznur.

Jest takie miejsce
Ach, popatrz do góry

Po pniu pnie się
Czarny kot.


TERAZ
Wiesz, to dziwne... Rozpłyniemy się na jego korzeniach. Czy masz wciąż oczy? Tak? Spójrz w górę... Pomacham do ciebie.

Nogami.




*. W jednym miejscu użyłam sformułowania: wsłuchiwał się w światło księzyca - albo i czegoś podobnego. Kiedyś, czytałam, że ci którzy zamierzają odebrać sobie zycie - słyszą spiew światła księzyca. Nie wiem, czy ktoś kiedyś o tym słyszał, ale.. przyjemne, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Literatka
Administrator



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:55, 04 Lut 2008  

Jeeej...
Zaskoczyłaś mnie, Lviczko.
Primo - czemu ja tego tekstu nie widziałam, co?
Secundo - niedawno zastrzegałaś się, ze nigdy nie opublikujesz nic "własnego" w sieci. Dziękuję, że jednak opublikowałaś.

Język i styl - poćżatkowo mnie zaskoczyły. Są zaproste. Za proste na Ciebie. Pocżatkowo zastanawiałam sie - gdzie haczyk? Bo on gdzie s musi być.
Później... przestałam skupiać się na fakcie że to ty pisałaś. Po prostu o tym zapomniałam.
Widziałam tylko tego młodego faceta, który pokochał własną siostrę. Widziałam, między wierszami jak ją molestuje, jak zmusza... jak robi jej zdjęcia.
Czy ona się zabiła? Chyba tak...
a ON chce do niej dołączyć.
Nie widzi, ze robił coś złego.


Cytat:
Ach to kobiece niezdecydowanie. Mówiłaś wtedy "nie". Ale podobało ci się.



Tak tłumaczą się gwałciciele. Ona sama chciała. Ja jej nie zmuszałem.
Straszne.
I autentyczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aaa4




Dołączył: 01 Sie 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:03, 01 Sie 2018  

Czang Czamri stal w odleglosci dwudziestu metrow od statku, gdzie wypalona przez silniki ziemia przechodzila w szereg osmalonych drzew. Kal nie wymagala wystawienia czujek, ale sierzantowi imperialnego desantu robilo sie slabo na mysl o takim zaniedbaniu. Wygonil ze statku szesciu szeregowcow, wystawil posterunki i teraz zwyczajnie odpoczywal, ogladajac okolice.Czang urodzil sie na Mentarze, planecie goracej i suchej, ale nie pozbawionej swoistego uroku bezkresnej pustyni. Teraz Czang probowal rozstrzygnac, czy podoba mu sie na Tauri czy nie. Na razie minusow bylo wiecej - nadmiar drzew, zbyt ciemne niebo, chlodny jak dla Mentaryjczyka klimat.

Jedyne, co mu sie podobalo, to obfitosc owocow. Zerwal z drzewa dziwny owoc - z wygladu jablko, w smaku truskawka - i podszedl do srebrzystego stozka statku.

-Hej! - uslyszal za plecami i odwrocil sie.

Keya Ovalda poznal od razu. Bron w jego rekach - laserowy wielolufowiec - rowniez. W desancie umiano poslugiwac sie starozytna technika.

-Niech pan nie wariuje - poprosil Czang. - Prosze rzucic bron, nikt pana nie zabije.

Czlowiek, za ktorym z takim uporem gonila Kal, milczal. Czang oblal sie potem. Szesc luf szansy obracalo sie na jalowym biegu, celujac w jego brzuch.

-Z panskim synem wszystko w porzadku - Czang zrobil krok w strone Ovalda. - Sluzba Incediosa ma do pana kilka pytan. Niech pan opusci bron, przeciez jest pan zwyklym kupcem!

Key Ovald zasmial sie. Latwosc, z jaka dzwigal wielolufowiec, zmusila Czanga do uprzytomnienia sobie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieprzyzwoite Literatki Strona Główna -> Własne Prozatorium Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1
   
 
Opcje 
Zezwolenia Opcje
Kto jest na Forum Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Kto jest na Forum
 
Jumpbox
Kto jest na Forum
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Theme FrayCan created by spleen & Download
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin